Rozpoczniemy w porcie we Władysławowie (stąd szanta).
gdzie opony kończą swój pracowity żywot jako odbojnice
na zimowy odpoczynek przycupnęły wszelkiej maści łajby:

i te przeznaczone do trudniejszych prac:

Zaradny człek uzbroił brzeg, by chronić się przed siłą fal.
Nie wszystkie łajby odpoczywają, dla niektórych nie ma niedzieli, ni święta:
Słońce lekko przygrzewa, można chłonąć jego ciepełko, miło w takim otoczeniu, nieprawdaż :)
Z Władysławowa do Rozewia tylko rzut beretem, więc czemu nie odwiedzić tego najdalej na północ wysuniętego miejsca w Polsce (tak się uważa, lecz to nie prawda :) )
Z platformy widokowej latarni rozciąga się ciekawy widok (moje pstrykadełko nie dało rady pod światło, za dużo blików).
Poniżej maszynownia, która kiedyś zaopatrywała w energię latarnię.
Spod latarni można zejść nad brzeg morza (zejście w kiepskiej kondycji, tabliczki ostrzegają, że czyni się to na własną odpowiedzialność). Na brzegu wygodnie spaceruje się po falochronie.
Kilka fotek dla ukojenia nerwów:
Taki piękny dzień, miałem nadzieje uchwycić zachód słońca, a to oznaczało wypad do Rewy, lecz tu spotkał mnie zawód. gruba warstwa chmur zaczęła napływać od zachodu i przykryła niebo.
I takim obrazkiem po zachodzie słońca się z Wami żegnam,