Strony

Morskie opowieści III

Moi Drodzy rozpocznę dzisiaj inaczej poproszę Was byście najpierw poszukali sobie jakąś szantę, może np. taką: Szanta "Morskie opowieści" Sięgam po szklaneczkę a Wam życzę miłej lektury. A teraz zapraszam Was na spacer.
Rozpoczniemy w porcie we Władysławowie (stąd szanta).



gdzie opony kończą swój pracowity żywot jako odbojnice


na zimowy odpoczynek przycupnęły wszelkiej maści łajby:


i te przeznaczone do trudniejszych prac:


Zaradny człek uzbroił brzeg, by chronić się przed siłą fal.


Nie wszystkie łajby odpoczywają, dla niektórych nie ma niedzieli, ni święta:


Słońce lekko przygrzewa, można chłonąć jego ciepełko, miło w takim otoczeniu, nieprawdaż :)


Z Władysławowa do Rozewia tylko rzut beretem, więc czemu nie odwiedzić tego najdalej na północ wysuniętego miejsca w Polsce (tak się uważa, lecz to nie prawda :) )


Z platformy widokowej latarni rozciąga się ciekawy widok (moje pstrykadełko nie dało rady pod światło, za dużo blików).
Poniżej maszynownia, która kiedyś zaopatrywała w energię latarnię.


Spod latarni można zejść nad brzeg morza (zejście w kiepskiej kondycji, tabliczki ostrzegają, że czyni się to na własną odpowiedzialność). Na brzegu wygodnie spaceruje się po falochronie.


Kilka fotek dla ukojenia nerwów:




Taki piękny dzień, miałem nadzieje uchwycić zachód słońca, a to oznaczało wypad do Rewy, lecz tu spotkał mnie zawód. gruba warstwa chmur zaczęła napływać od zachodu i przykryła niebo.


I takim obrazkiem po zachodzie słońca się z Wami żegnam,

Sopocki wieczór

Weszliśmy w Nowy 2015 Rok. Mam nadzieję, że wszyscy z nowymi nadziejami i zamierzeniami. Ale o moich nie będę mówił, bo a nóż się ugnę i nie dopełnię danych sobie przyrzeczeń.
Okres świąteczny to okres  mnóstwa kalorii (smakowanie różnych świątecznych przysmaków), nadszedł czas pozbycia się tego nadmiaru. A jak się najlepiej pozbyć - ruch na świeżym powietrzu. W moim przypadku to raczej spacer, niż intensywny ruch, ale tłumaczę się, że dźwigam sprzęt (torba, body, obiektywy, statyw) więc spalanie większe :).
Zanudziłem Was tym wstępem?
Dobra - dzisiejszym tematem będzie perła Trójmiasta - Sopot.
Powiem Wam szczerze, że latem nie zaglądam do niego, przerażają mnie te tłumy krążące po Monciaku, brak miejsca na plaży itd.
Chociaż to jedno z tych miast, które jest pełne ludzi o każdej porze roku, jednocześnie mające swój urok zawsze. Nie będę się ścigał z rodowitymi mieszkańcami w opiewaniu uroków. Ot pokaże wam kilka fotek zarejestrowanych podczas ostatniego spaceru. A że człek zajętym jest to spacer był wieczorny :).
Nie będę oryginalny (jak ostatnio często), zachowałem się jak typowy turysta. Wysiadam z SKM i idę typową trasą :)
Zacznijmy od fasady budynku hotelu Rezydent


A potem chyba najczęściej fotografowany obiekt Sopotu - kościół garnizonowy pw,Św. Jerzego


następnie, kolejny znany budynek na Monciaku, 


by dojść do Placu Przyjaciół Sopotu, tym razem w świątecznym anturażu




I kolejne kilka kroków poprzez plac Zdrojowy, wchodzimy na molo, wczorajszy wieczór zaciekawił mnie obrazem Srebrnego Globu w żółtej tonacji :) - kilkukrotne próby uchwycenia tegoż nie wiele dały - ot kiepski pstrykacz ze mnie :)


Z mola można zobaczyć znane sopockie hotele, na czele z Grandem 



i plażę znaną nie tylko w Polsce :) z teatrem letnim i łuną z nad Gdyni 


Doszedłem do końca mola, pstryknąłem ostatkiem sił fotkę (mrozik i wiatr zrobiły swoje - łapki skostniały i nie były w stanie obsługiwać guzików mego pstrykadełka).


Gościnna knajpka na molo przyjęła zmarżniętego wędrowca, rozgrzała herbatką (i nie tylko :)). Czas się pożegnać życząc Wam wszystkiego najlepszego w Nowym Roku - szczególnie ciepłych rękawiczek :).